Rączna
= menu

Mokra Przygoda: Prima Aprilis po Polsku - grafika tytułowa

W dawnych czasach, gdy telewizja jeszcze nie kłamała, a Internet był krainą mityczną, podobną do Atlantydy, w Polsce panował zwyczaj, który zaskakiwał nie tylko nieświadome panny, ale także niewprawnych w sztuce celowania chłopaków. Mowa tutaj o "śmigus-dyngus", czyli tradycji polewania wodą każdego, kto miał nieszczęście wystawić nos z domu w poniedziałek po Wielkanocy. Ale co ciekawe, istnieje też jego primaaprilisowa wersja, która polega na zaskoczeniu nie tylko panny, ale i każdego przechodnia, kropelką wody lub całym wiadrem - zależnie od inwencji sprawcy.

Tradycja ta sięga średniowiecza, a według niektórych teorii nawet czasów przedchrześcijańskich. Mówi się, że miała ona pierwotnie charakter oczyszczający i płodnościowy. Wiosna to czas odrodzenia, więc przelanie wody miało symbolicznie obmyć wszystko to, co stare i przygotować grunt pod nowe początki. Z czasem obrzęd ten ewoluował w mniej mistyczną, a bardziej zabawową formę, przekształcając się w akcję polewania wodą każdego, kto wydał się odpowiednim celem.

W prima aprilis tradycja ta przybiera nieco inną formę. Chłopacy, zamiast czekać na poniedziałek Wielkanocny, wykorzystują pierwszy dzień kwietnia, aby za pomocą wody wyrazić swój humorystyczny stosunek do świata... i do panien. Dziewczęta, oczekując nieprzyjemnych niespodzianek w postaci żartów i psikusów, rzadziej spodziewają się ataku wodnego, co tylko zwiększa efekt zaskoczenia.

Historie o niewinnych spacerach zamieniających się w mokre przygody zyskały legendarny status. Niejeden młodzieniec, z wiaderkiem wody w ręku, czaił się w zaułkach, by zapolować na nieświadome ofiary. Oczywiście, istnieją też wersje bardziej cywilizowane, gdzie wystarczy jedynie symboliczna kropla wody, by uczcić tradycję. Ale gdzie tu zabawa, gdy na ulicach nie tworzą się spontaniczne fontanny radości?

Niezależnie od tego, czy prima aprilis, czy poniedziałek Wielkanocny, jedno pozostaje niezmienne – radość z wspólnego świętowania i przypomnienie, że tradycje, nawet te najbardziej mokre, mają w sobie coś, co łączy pokolenia. A w Polsce, kraj ten pełen jest tradycji, które czekają, by być odkryte... lub oblane wodą.

Odwiedź stronę: Piotr Lach